Menu Zamknij

Drzewo Roku 2024

Pani Marzanna Stodzierz przystąpiła do Konkursu Drzewo Roku 2024. 

Celem Konkursu jest zwrócenie uwagi na rolę drzew w naszym życiu, wzmocnienie świadomości społecznej w odniesieniu do środowiska, w którym żyjemy oraz wyłonienie najważniejszego, najciekawszego, najbardziej lubianego i cenionego przez społeczności lokalne drzewa w naszym kraju.

Pani Marzanna zdecydowała opisać historię platana klonolistnego, które objęte jest ochroną pomnikową  od 1979 roku.

Platan – to piękne, stare drzewo, rosnące w dawnym dworskim parku w Brudzewie , powiat turecki, województwo wielkopolskie. Drzewo, które liczy sobie ponad sto lat, wiele widziało, słyszało i zapamiętało. Gdyby takie drzewo mogło opowiedzieć swoją historię, to wyglądałaby ona tak…

Prawdopodobnie zasadzono mnie w latach 1911-1913, kiedy to z inicjatywy Wacława Kurnatowskiego wybudowano obecny dwór. Ostatnią właścicielką obszaru, na którym rosnę, była Maria Cecylia Kurnatowska, która lubiła wypoczywać w cieniu moich gałęzi i często odmawiała napisaną przez siebie modlitwę: „O bądź pozdrowiona – ty ziemio rodzona, ty brudzewski łanie i Ty Polski Boże…”

Zarządcą parku był Józef Kiszkurno, 3-krotny mistrz świata w strzelaniu do rzutków. Niejednokrotnie byłem świadkiem jego ćwiczeń na placu, na którym rosnę. Byłem młodym platanem i to, co wtedy widziałem i słyszałem wywoływało u mnie radość, wzruszenie. Kochałem i rozumiałem tamtych ludzi, oni potrzebowali mnie, a ja ich.

A potem przyszła wojna. Już nikt się mną nie interesował. Z czasem przestałem w ogóle ich widywać. Czasami tylko jacyś żołnierze przechodzili przez park. Widziałem też czołgi przejeżdżające ulicą. Zrobiło się tu niebezpiecznie. Słyszałem wybuchy bomb, odgłosy strzału z karabinów, płacz dzieci. Byłem smutny i opuszczony.

Po II wojnie światowej majątek Kurnatowskich rozparcelowano, a w budynku dworku utworzono szkołę, która istniała tu do 1989 roku. To był wspaniały dla mnie okres. Ja – jako drzewo w średnim wieku – smuciłem się, kiedy powstająca szkoła miała wąskie grono nauczycieli, niezbyt dobre warunki lokalowe, starsi wiekiem uczniowie, często nieumiejący czytać i pisać, brak pomocy naukowych. Podziwiałem nauczycieli, którzy robili wszystko, aby godnie nieść kaganek oświaty. Byłem świadkiem wielu imprez organizowanych w murach szkoły. Działał tu Teatr Kukiełkowy „Złota Gwiazda”. Na koniec roku szkolnego, na okazałych schodach dworku, odegrana została sztuka pt: „Królewna czarodziejka”. Słuchałem, nie szeleszcząc żadnym listkiem. Zimą, okryty białym puchem, wytężałem słuch, aby usłyszeć wydobywające się z murów szkoły „Jasełka” i śpiew kolęd. Nie zapomnę też wieczoru tańca i inscenizacji dla dorosłych,  kiedy to bawiono się do białego rana. Alejką spacerowały pary, szukające  ochłody po szalonych tańcach. Najważniejszy był jednak charytatywny cel spotkania, z którego dochód przeznaczono na odbudowę Warszawy i radio szkolne.

Pamiętam, kiedy 2.X.1951 roku z okazji Międzynarodowego Dnia Pokoju  Szkolne Koło Obrońców Pokoju urządziło poranek. Bardzo głośno wybrzmiały wtedy słowa, że dzieci nie chcą więcej wojny, że będą walczyły o pokój, że chcą się spokojnie uczyć i budować nowe, szczęśliwe jutro.

9 marca 1952 roku na placu, przed budynkiem szkoły, młodzież wysłuchała transmisji radiowej z pogrzebu Józefa Stalina.

Kolejną ważną datą jest 25.X.1956 roku, kiedy to w budynku szkoły i na terenie wokół założono oświetlenie. Teraz stałem dumnie, w pełni blasku.

Nie omieszkam się pochwalić, że byłem również obiektem, przy którym chętnie robiono zdjęcia klasowe.

W roku 1971-1972 plac z mojej południowej strony został zamieniony na boisko szkolne. Mnie do tej pory nikt nie rusza. Cieszę się , bo teraz będę świadkiem zawodów sportowych, szkolnych rozgrywek w piłkę nożną, biegów na krótkich dystansach.

Byłem drzewem, które młodzież wybierała na schadzki. Pod moimi gałęziami wyznawali sobie miłość, były pierwsze pocałunki, rozczarowania, kłótnie czy nawet rozstania. To ja byłem najważniejszym drzewem pośród wielu drzew może piękniejszych, bardziej strzelistych i zapewne młodszych.

Byłem obiektem, który uczestniczył w zlotach harcerskich, gdzie przy ognisku śpiewano harcerskie piosenki. Krople rosy pojawiały się na moich liściach, gdy słyszałem… gdzie strumyk płynie z wolna…

Łzy pojawiły się, gdy 20 grudnia 1989 roku cała społeczność szkolna opuściła mury starej szkoły i udała się do nowo wybudowanego obiektu. Słychać było głosy: …żegnaj nasza staruszko, żegnaj piękny parku… a, ja słyszałem… żegnaj, platanie. Pochyliłem się nisko, a spadający z gałęzi śnieg był moim potokiem łez. Zostałem opuszczony, zaniedbany i zapomniany na kilkanaście lat.

Kilka lat temu nowym właścicielem dworku i parku, w którym mieszkam, został lekarz weterynarii Piotr Kwieciński.

Czyż to nie dziwne…? Jestem drzewem, a trafiłem pod opiekę lekarza weterynarii. Teren został uporządkowany, odrestaurowany, a ja jak jakiś PAN stoję pośrodku i czekam na kolejne wydarzenia, które podyktuje los.

Duma mnie rozpiera, bo od 1979 roku jestem pomnikiem przyrody!!!

Ktoś powie, że drzewa nie potrafią opowiadać historii. Jeżeli tak sądzi, niech siądzie pod platanem i wsłucha się w szum drzewa, a usłyszy to, co zostało tu zapisane.

Skip to content